czwartek, 7 stycznia 2010

intepretacje i meta-narracje!

przechodzę trudną szkołę wyzbywania się z siebie pokładów nieufności i zamknięcia, a także oceniania ludzi po pozorach.
rzeczywistość mną wstrząsa raz po raz. wszelkie planowanie kończy się niepowodzeniem, ale tak naprawdę wcale mnie to nie martwi. to dziwne, bo przecież to ja zawsze chciałam być "sterem, żeglarzem, okrętem...".
poznałam nowych, fantastycznych ludzi, z którymi w bardzo wielu aspektach fundamentalnie się nie zgadzam, ale dyskusje jakie prowadzimy pomagają mi bronić tego co dla mnie najważniejsze, bo już naprawdę nadszedł kres głaskania się po głowie i zgody na wszystko.
a jeśli ktokolwiek uważa, że to wszystko łatwizna, że już dawno powinnam tak myśleć to... życzę zdrówka, bo na rozum za późno!

wtorek, 5 stycznia 2010

przypadki są tylko w gramatyce, a i to nie zawsze.

zbyt wiele rzeczy się dzieje aby móc je opisać. niektóre z nich są w ogóle nieopisywalne. dlatego daję jedynie znać, że żyję i mimo wszytko, mimo że tego wszystkiego nie ogarniam to dziś, zwłaszcza teraz jestem szczęśliwa. i teraz, właśnie teraz wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny, odpowiedni ludzie spotykani są w odpowiednim miejscu, słowa wypowiadane w najlepszym czasie, rozmowy nie kończone, bo emocje są tak wielkie, że trudno to udźwignąć.
jest dobrze, mimo że tak wielu obok mówi, że to wszystko złe i źle.

a dziś jest ważny dzień. zdarzy się wszystko albo nic, ale jedno i drugie przyjmę, bo tak naprawdę ... nie ma przypadków.

środa, 23 grudnia 2009

po co są Święta?


* bo karp nigdy nie smakuje tak dobrze jak w Święta
* bo jest choinka, prezenty i dużo ciasta
* bo jest szansa, że w Święta się z nikim nie pokłócisz
* bo nie trzeba rano wstawać
* bo dowiesz się, co tak naprawdę myśli o Tobie Twój pies
* bo możesz stale i stale słuchać Wham i Last Christmas i nikt Ci nie wyłączy
* bo w tv jest "Kevin sam w domu"
* bo dostajesz kilkadziesiąt kartek mailowych z życzeniami
* bo zwykle nie trzeba iść do pracy/szkoły
* bo masz posprzątane mieszkanie
* bo do drzwi stukają narąbani kolędnicy
* bo choinka w ogródku przypomina stragan
* bo portfel musi się przewietrzyć
* bo czekolada zjedzona w ilościach hurtowych nie tuczy
* bo ....
bo Święta są po to, aby można było dostrzec to co najważniejsze-Człowieka. Tego, Który się rodzi i tego, który jest obok nas przy stole. By złożyć życzenia Tym, których się Kocha, by BYĆ RAZEM. Tak po prostu. Nie po coś. Po prostu, dla samego bycia.

I takich Świąt Wam życzę:)

poniedziałek, 7 grudnia 2009

nic dodać nic ująć

Iura non in singulas personas, sed generaliter constituuntur!

poniedziałek, 23 listopada 2009

przewrót kopernikański.

nie, nie będę pisać o tym, że Kopernik była kobietą. chodzi o sprawę zupełnie inną i powiedziałabym zasadniczo techniczną.
otóż-D. moja siostra jedyna i najukochańsza doprowadziła do sytuacji, w której to rodzice wyrazili zgodę na to, aby ona przestała chodzić na lekcje religii. ani mnie to nie smuci, ani szczególnie nie cieszy, bo powodem nie jest jej brak wiary czy zaangażowania (bo czego jak czego, ale tego D. odmówić nie można). powodem zaś jest ksiądz katecheta. dodajmy-katecheta doskonale mi znany, z bardzo dziwną przeszłością w prowadzeniu duszpasterstwa. i naprawdę dziwi mnie, że ktoś taki nadal ma kontakt z młodzieżą i jak widać nadal niebyt ciekawie i dobrze jest w stanie prowadzić zajęcia jeśli osoba taka jak moja siostra, która nie ma awersji na sam widok księdza, ani nie kwestionuje nauczania, mało tego jest osobą żywo zainteresowaną tematyką i zaangażowaną w pracę w swojej wspólnocie rezygnuje z lekcji, bo nie jest w stanie tego znieść....co prawda jest jeszcze inny powód-mianowicie taki, że ktoś ustawił plan zajęć tak, że aby zostać na tych lekcjach trzeba swoje w szkole odczekać, co nie jest korzystne. prawdę mówiąc myślałam, że D. trochę fantazjuje na temat tych katechez i chodzi jej tylko o to, żeby być wcześniej w domu. jednak po rozmowie z nią utwierdzam się w przekonaniu, że jednak coś jest na rzeczy, bo aż tak by o to nie walczyła.
powiem tylko, że rodzice byli w szoku. mama w mniejszym, tata.... jakoś to przeboał i zrozumiał.
zastanawiam się czy nie pójść za ciosem...

środa, 18 listopada 2009

już czy jeszcze nie czyli o nieposłuszeństwie obywatelskim

jestem legalistką. w każdym calu i dlatego uważam, że prawo należy respektować nie dlatego, że jest wygodne i pozwala na ogólną spokojność, tylko właśnie dlatego, że jest często niewygodne-grupom wpływów, politykom, zwykłym Kowalskim. z tego powodu warto, należy i trzeba go przestrzegać.

odnoszę jednak coraz częściej wrażenie, że prawo, zwłaszcza w naszym kraju traktowane jest w sposób wybiórczy, że znajduje zastosowanie tylko tam gdzie może dać umocowanie własnym, partykularnym interesom albo tam gdzie można się nim posłużyć w celu podniesienia rangi własnego stanowiska. i oczywiście wybierane są tylko te jego elementy, które pasują do indywidualnej układanki.
tak-mam na myśli również debatę na temat orzeczenia Trybunału.
mam mieszane uczucia kiedy ktoś stara się implikację prawa połączyć z własnymi przekonaniami. i naprawdę nie uważam, również jako osoba po studiach teologicznych, że krzyż-symbol religijny jest niezbędny w instytucjach publicznych (ściślej tych które finansowane są z budżetu państwa). a dlaczego-otóż dlatego, że jeśli naprawdę jest taki niezbędny to dlaczego nie we wszystkich instytucjach jest? dlaczego niektóre go wieszają, a niektóre nie? jeśli w jednych go nie ma, to oznacza to, jeśli dobrze rozumuje, że nie wpływa on jednak bezpośrednio na ludzi którzy w tym miejscu pracują ani z drugiej strony jego brak szczególnie nie deprawuje?
dalej-dlaczego musimy w dyskusji o tożsamości zakrywać się niejako symbolem? mam głębokie przekonanie, że jest to trochę walka dla samej walki i już naprawdę nie wiemy, co ten krzyż dla mnie, osobiście oznacza i w konsekwencji bronię go zaciekle w zasadzie tylko z jednego powodu-bo inni to robią.
i w końcu-rozumiem, że krzyż jest szczególnym symbolem. znam jego wartość i naprawdę to, że nie uważam za konieczne oglądać go w instytucjach publicznych nie oznacza, że go nie szanuje. w moim przekonaniu, właśnie fakt, że go szanuję jest powodem dla którego nie chcę aby ktokolwiek używał go do celów zgoła innych niż adoracja i należne mu nabożeństwo.
pojawia się czasem argument ze strony osób wierzących, że krzyż jest znakiem o tyle szczególnym, że nie zamyka ust, nie knebluje, pozwala na wolną i nieskrępowaną dyskusję. jednym słowem, że jest symbolem otwarcia a nie zamknięcia, że nikogo nie odrzuca, a wszystkich zachęca do jednoczenia się w jego imię. jestem w stanie ten argument zrozumieć, ale tylko jednostronnie. jako osoba wierząca mogę stwierdzić, że ten symbol wiary jest szczególny dla mnie i dla tych którzy również są współwyznawcami tego samego Boga. ale jednocześnie, właśnie w imię nieskrępowanej myśli muszę się zgodzić na to, choć nie jest to wygodne, że mój światopogląd jest tylko i aż opcją. z punktu widzenia równości przekonań-ani mniej, ani bardziej ważną dla uporządkowania sfery publicznej.
poza tym ostatecznie mamy demokrację. o ile jest to wola większości to w istocie nie oznacza to przecież wcale, że mniejszość należy prześladować bądź kwestionować prawo do życia zgodnie ze swoim światopoglądem-neutralnym światopoglądem, który w swojej pozytywnej wersji nie jest w prostej linii kontestacją tradycyjnego czy religijnego sposobu życia. i naprawdę wierzę głęboko, że świat nie jest biało-czarny i takie uogólnienia są zawsze krzywdzące. i temu się sprzeciwiam.

poniedziałek, 16 listopada 2009

nie chodzi o to, żeby złapać króliczka...

powinnam iść za radą I. i częściej czytać fora internetowe. zwłaszcza te dotyczące grypy. pewnie dzięki temu moje życie byłoby w ostatnim czasie weselsze. nie mogę się jednak przekonać. może rzeczywiście do twarzy mi ze smutkiem?

czytam natomiast inne fora, strony, wiadomości, blogi, na których co i rusz podejmowany jest temat orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie wieszania, a w zasadzie zdejmowania krzyży. powinnam się ustosunkować? z zasady tak, ale jestem już tym zmęczona. zbyt dużo rozmów na ten temat ostatnio odbyłam, zbyt wiele słów już padło żebym chciała o tym pisać.
w związku z tym do wszystkich rozczarowanych i tych, którzy chcieli abym coś na ten temat napisała mam krótki komunikat-jak ktoś chce się dowiedzieć co na ten temat myślę to niech mnie zaprosi na kawę. albo na herbatę zieloną z jaśminem.
zastrzegam jednak, że nie gwarantuje dobrej zabawy, ale dyskusję (jak mniemam rzeczową) owszem i chęć wysłuchania bez względu na przyjmowaną optykę.

z pozdrowieniami